31 lipca 2013

Melanż na wywczasie czyli uroki wsi

Dzień Dobry, trochę mnie nie było ale cóż to-wakacje.
Co po niektórzy chcieli sobie po świecie pojeździć zatem mnie wysłali na wieś.
Brzmi kiepsko? Skądże! Okazało się, że wieś ma wiele zalet.
Przede wszystkim wieś zyskuje  na atrakcyjności kiedy JA na niej jestem. Powietrze się oczyszcza (magia bąków), trawa wilgotnieje 
(szczoszki), gleba się urzyźnia (sami wicie od
czego). Łono natury gęstnieje i odwdzięcza się tym co ma najlepszego-plonami, a z plonów to ja najbardziej lubię maliny i jeżyny. Fantastycznie łaskoczą moje wydelikacone podniebienie. Jedzenie na wsi w ogóle jakoś lepiej smakuje bo nie trzeba na nie czekać aż do 20. Je się od rana do nocy, co się nawinie na fafle. A może to zasługa miseczki w kwiaty? hmm, no sam już nie wiem.

Wieś jest też fajna przez to, że nie trzeba na niej ładnie pachnieć, czyścić łapek i poprawiać grzywki. Wieś to żywioł czyli to, co Stefcik lubi najbardziej. Jedyny taki minus, że na noc zamykali mnie tam w kuchni. Niby spoko bo blisko do lodówki ale to jednak trochę wkurzające było. Jeden, drugi, trzeci raz tak przesiedziałem ale do diaska-nie po to są wakacje żeby kimać w zamknięciu na podłodze. Doczekałem do weekendu i puściłem wodze fantazji. Wcześniej podsłuchałem przez siatkę gdzie baluje tamtejsza młodzież i opracowałem plan na wieczór no bo kto to słyszał, żeby celebryta w piąteczek na chacie siedział. Pomyślałem- pójdę, zakręcę się trochę, opromienie ich swoim blaskiem i wrócę zanim się wyda. Jak postanowiłem tak uczyniłem. Światła pogaszone, drzwi zaryglowane, wszyscy chrapią a Stefcik chyc przez okno i w długą. Co było dalej nie nadaje się już na blożka niestety...
Psim swędem zwąchałem drogę do domu i na pazurkach wdrapałem się po schodach nad ranem. To znaczy tak prawie na pazurkach bo tak to już jest, że im się starasz być ciszej tym gorzej wychodzi :/ Szczęście w nieszczęściu, że chwilę później, tą samą drogą, wracał osobnik z pokoju obok w dużo gorszym stanie niż ja i cała złość mojej gospodyni na niego spadła. A Stefcik śliczny, oczka zaspane i niewiniątko.
Jak przez mgłę pamiętam jakieś tańce, balety, dziewczynę na rurze i strzelające w górę kolejne kapsle a potem-długo długo nic. Nie było lekko otworzyć oko po tej próbie charakteru ale grunt, że nic się nie wydało i niech lepiej tak zostanie.
Dla zmylenia przeciwnika wyklejam kilka fotek dla babci - Stefcik w wersji light czyli "na małego ogrodnika".


9 lipca 2013

Test 5 - rarytas dla prawdziwego mężczyzny






Z okazji minionego weekendu, co by umilić mi lato w mieście
Martyna uraczyła mnie cygarem.
 To, że lubię alkohol, dziwki i koks wiecie już z wcześniejszych moich wynurzeń. Od teraz do repertuaru dodaje kolejne uzależnienie- cygara. Żeby nie było-nie, nie jestem zmuszany do konsumpcji tytoniu. Moje ulubione cygaro jest w pełni eko, bio, fit, i natural bo w 100% z bażanta. Nie wiem co to bażant tak do końca ale skoro da się go zjeść to wchodzę w to! Mówili mi, że to kubański bażant- jeśli jeszcze nie wiecie to te podobno są najwyśmienitsze.
Jeśli każdy kolejny weekend będzie okraszony takim rarytasem to ja nie potrzebuję już żadnych dodatkowych atrakcji od losu.











PORADA WUJKA STEFANA: Walnij sobie cygaro przy weekendzie pókiś młody

2 lipca 2013

Hipis w rodzinie czyli historii rodu ciąg dalszy

Ostatnio poznaliście moją babkę Aldonę.
Kobietę dostojną, stroniącą od żartów, wyrosłą na zasadach tzw. zimnego chowu.

Na swoje nieszczęście babka miała córkę-Norę
MAKE LOVE NOT WAR
Nora miała zaś syna czyli mnie.

Od najmłodszych lat matka była wyrodną córką. Babka pluła sobie w fafle, że powiła taką szkaradę (imię świadczy samo za siebie). Matka była zakałą rodu. Czując karcący wzrok Aldony i jej cuchnący oddech pewnego dnia postanowiła, że nie chce dłużej tak żyć i zwiała z domu. Pieszo, stopem, wozem drabiniastym dotarła do Częstochowy i tam znalazła schronienie. W tak zwanym miedzy czasie wdała się w romans z pewnym przystojniakiem z romskiego taboru pod Radomiem. Najprawdopodobniej to on jest moim ojcem. Pewności jednak nie mam bo matka nigdy pary z pyska nie puściła w tym temacie.

Nora z kumpelą w drodze na Woodstock
Mama prowadziła dość swobodne życie, pełne pieszych wycieczek po świecie, przypadkowych znajomości, rzemyków i paciorków. Pewnie po niej mam tę skłonność do świecidełek. Mało kto wie, że mama, moja mama (!) miała też światowych kochanków. Zanim Joko Ono i Patricia Kennealy wyrwały swoich sławnych chłopaków moja mama zdążyła ich już rzucić.
W tym samym albumie, z którego pochodzą zdjęcia Aldony uchowało się kilka fotek hipiski-Nory.

GALERIA SŁAWY NORY

mama i Jimi Hendrix

Pierwszy performance Lenona, jeszcze zanim poznał Yoko Ono

Gdyby Patricia nie wygryzła mojej mamy Jim Morrison mógł by jeszcze  żyć