Nie było żadnego castingu, przeglądania ogłoszeń, wstępnych odwiedzin, przebierania w ofertach. M. dostała informację od Joli z Doglife, że potrzebny dom tymczasowy dla amstaffki po operacji. M. była gotowa odpowiedzieć od razu, ale na wszelki wypadek zadzwoniła jeszcze do K., który zgodził się przetrzymać emigrantkę. Dwa dni później pojechali po sierotkę na drugi koniec miasta. Spodziewali się psa mordercy a przy bramie przywitała ich ta oto pierdoła.
Jesienią zeszłego roku błąkała się po ulicach Piły. Została odłowiona przez hycla i trafiła do schroniska. Z podejrzeniem zaawansowanej ciąży trafiła do Łodzi, pod skrzydła fundacji Amstaffy Niczyje, z którą współpracuje Doglife. Ciąża okazała się sporym ropomaciczem ale operacja przebiegła pomyślnie. Lilka przechodziła rekonwalescencje w mojej hacjendzie.
Co wiemy o samej Lili ? Coraz więcej.
Imię dostała w fundacji. M. i K. podjęli próbę zmiany go, ale odkąd chłopak zaczął obstawać przy "Bogdan", M. odpuściła i została Lili, Lilka, Liluszek, Liluch, Lilaczek.
Zanim dostała ropomacicza, z pewnością miała szczeniaki. Jej sutki dobitnie o tym świadczą. Na oko ma ponoć 3 lat. Choć stan jej uzębienia wskazuje na więcej - każdy jeden kieł złamany. Jest czymś w typie amstaffa, a właściwie to amstafikiem bo waży ledwie 25 kg i nie sięga nawet do kolan.
Co wiemy o jej charakterze i upodobaniach ?
Lilka jest typowym terierem - wpatrzonym w ludzi, niecierpiącym innych stworzeń. Przemieszcza się z prędkością pocisku, zwłaszcza gdy w okolicy pojawi się coś na czterech nogach. Atakuje bez ostrzeżenia, Na szczęście nie ludzi - tych zalizuje na dzień dobry. W domu głównie śpi i rozpycha się na łóżku. Do czasu aż nie zostanie sama - wtedy lamentuje i roznosi przestrzeń.
Co w planach?
Po pierwsze trening. Bez tego nie da rady. Systematyczne ignorowanie w domu, chodzenie na luźnej smyczy, karmienie na dworze, ostudzenie emocji i posłuszeństwo. Za dwa tygodnie pierwsze spotkanie szkoleniowe w towarzystwie innych psów - coś czuję, że będzie się działo. Po drugie kaganiec - przynajmniej póki nie opanuje się morderczych zapędów potwora. Po trzecie - PROJEKT AMSTAFF (klik) - czyli nowy blog. M. długo zastanawiała się jak to rozegrać, czy prosić mnie o pomoc czy wreszcie wziąć się samemu do roboty i przejąć po mnie schedę. Umówiliśmy się, że będę jej mentorem pisarstwa - taka moda teraz żeby od wszystkiego mieć kołcza przecież. Chętnie służę radą ale też bez przesady, nie chce przecież żeby uczeń przerósł mistrza. Ale bez obaw - nie znikam zupełnie - wynegocjowałem własną rubrykę na nowej platformie także, będziemy w kontakcie !
Jak Wam się podoba takie rozwiązanie ??? Zapiszcie się na newslettera i śledźcie postępy Lilki na www.projektamstaff.blogspot.com. Zaglądajcie też na mój profil na FB (klik) - połączyłem z M. siły i będziemy go od teraz prowadzić wspólnie z PA.