23 kwietnia 2013

Test 1 - ćmuszka

Postanowiłem wprowadzić nową rubrykę na mojego bloga i opisywać w niej wyniki testów, które przeprowadzam w wolnej chwili na własną rękę.

Testowanie leży w mojej naturze. Najczęściej do tego celu używam języka. Wbrew powszechnej opinii jakoby węch był najczulszym psim zmysłem w moim przypadku najbardziej wyczulony jest smak.
Zastanawiałem się kiedyś czemu tak jest. Nochal mam przecież znacznie krótszy od większości psów zatem zapach ma też krótszą drogę aby dotrzeć do mózgu. To doprowadziło mnie to błyskotliwej myśli, że może nie mam mózgu (?). Zresztą wychodzę z założenia, że jeśli czegoś nie widziałem to to nie istnieje a takiego mózgu nigdy me oczy nie ujrzały.

Także smak. To jest to! Aby poczuć smak trzeba liznąć.
Na pierwszy ogień wziąłem ćmuszkę znalezioną na lodówce.
Siedziała tam już od tygodnia i potwornie mnie irytowała. Jakby specjalnie ją tam przykleili celem wkurzenia mnie. Troszkę podejrzane mi się wydało, że nigdy się nie poruszała ale może była jeszcze w zimowym śnie czy co ? Tak czy inaczej postanowiłem przypuścić na nią atak. Jeden zwinny ruch i ćmuszka wylądowała na podłodze. Szczęśliwie M. i K. nie było w domu także mogłem spokojnie przystąpić do testu.
Jakież było moje zdziwienie kiedy się okazało, że ta ćmuszka smakuje zupełnie inaczej od tych, do których przywykłem. Po pierwsze była dużo twardsza a po drugie nie ruszała się wcale! Trącam nosem, przydeptuje, pluje a ona nic, ani drgnie. Smak był bez szału, gumowy jakiś jak opony trochę. No słowem - totalne rozczarowanie. Zawsze tak jest jak się pies na coś napali - zawód podwójny.


Potem podsłuchałem jak M. mówiła, że magnes strąciłem i pogryzłem. To to nie była ćmuszka ?!? Wredni ludzie, oszukali mnie! To strasznie niebezpieczne, że teraz różne gadżety w kształcie przysmaków robią. Można się naciąć jak nigdy.

PORADA WUJKA STEFANA: Uważajcie co liżecie !

Stefcikowi będzie miło, jeśli skomentujesz nie skrytykujesz.