28 maja 2013

Paraolimpiada

W minioną sobotę padł pomysł,
żeby zabrać Stefcika na zawody dla psów.
Chyba nawet przez chwile mieli pomysł,
Diva w Operze Leśnej
żebym wystartował ale szybko wybiłem im to z głowy. Upał był przeokrutny ale się doczłapaliśmy. Spodziwałem się fanfarów na moją cześć ale nic takiego nie było. W ogóle nie wiele się działo. Skromnie to wszystko bardzo wyglądało. Tor, niewielki, kilka słupków z wytycznymi w stylu "skręć w lewo", "skręć w prawo" i takie tam. Psów też jak na lekarstwo, kilka sztuk różnej maści. Posiedzieliśmy tam prawie 2 godziny, w tym czasie wystartowały ledwo trzy psy. Pani z Rally Obedience Polska tłumaczyła mi, że oni tak strasznie długo zmieniają tory pod każdą kategorię bo to mega skomplikowane jest. Pewnie ma rację, w końcu zna się na tym. Może ci, którzy startowali to mieli z tego jakiś fan, my- publika- żadnego.


Kuba podpatrywał o co w tym wszystkim chodzi. Potem wzięli mnie na bok i zarządali siadu, leżenia i obrotu o 90% i to wszystkiego pod rząd. Strasznie mnie tym wzystkim rozśmieszyli. Każdy kto mnie zna wie, że ja siadam, kładę się, skaczę i obracam w tylko sobie znamym rytmie, nigdy na komendę! Moja duma mi na to nie pozwala. Zawody RO zakładają, że wystartować może każdy psiak, amator i niepełnosprawny również. Tym bardziej nie rozumiem jak oni mnie mogli chcieć zgłoscić do czegoś takiego ?!? To poniżej mojej godności. Poczekam aż rozpiszą jakiś plebiscyt dla gwiazdorów to może wtedy się zgłoszę.



21 maja 2013

Relacja z Targów Zwierząt czyli dzięki Bogu, że nie jestem kotem


W zeszły weekend moja kumpela Jola zabrała mnie i Martyne na targi zwierząt. Ja się tam nie paliłem za bardzo ale myślałem, że będą jakieś fajne suczki więc zaryzykowałem.
Niestety, jedynym psem poza mną był czekoladowy labrador- zbyt zmęczony tłumem żeby zagadać. Generalnie nie ma o czym pisać za bardzo ale utwierdziłem się w przekonaniu, że całe szczęście, że nie jestem kotem. Chyba bym, się pociął szarym mydłem jakbym musiał sie bawić tymi kocimi zabawkami- puszki, neonowe kolorki, brokat, srebrna nitka, poduszki i leżanki z pluszu we wszystkich odcieniach różu. Fuuuuuuj! Jakies takie mało meskie te kocie gadżety i infantylne takie. Nie to co moja zabaweczka z opony albo zdrowy psi patyk w błocie.
Same koty też jakies takie nie bardzo towarzyskie. Te, które akurat nie spały, jeżyły się i syczały. Wszystkie w klatkach pozamykane. Co to ma za życi ?. Kocyki, hamaki, firanki- co ludzie mają z tymi firankami na klatkach?!?
Dobrze, że miałem zniżkę na bilecie za celebrycką mordę bo był chyba nie odżałował tej kasy za wejscie. Tak na przyszłość- nie polecam takich targów...



17 maja 2013

Małpa w kąpieli

Nie wiem jak wy ale ja nie przepadam za kąpielami. W błocie, bagienku, fontannie to i owszem ale pod prysznic się nie garnę. Wychodzę z założenia, że pies to pies i pachnieć ma psem. Od czasu do czasy wyliżę sobie stopę i brzuch, zerknę pod ogon i to by było na tyle w kwestii higieny osobistej. Niestety moi współlokatorzy nie podzielają mojego zdania i co gorsze- narzucają swoje. Szczególnie kiedy podczas spacerku puszczę wodze fantazji i raczę wytaplać się w dowolnie wybranym szlamie, który napotkam. To narzucanie polega mniej więcej na tym, że raz na jakiś czas pakują mnie pod prysznic. To jeszcze mnie nie przeraża ale koszmar zaczyna się kiedy zamykają drzwiczki i odkręcają wodę. No i co ja mogę. Stoję sobie i moknę, leje mi się do wszystkich otworów na raz, łapy się rozjeżdżają, beznadzieja. Jak już wyglądam jak zmokła kura wcierają szampony, pieni się to, cuchnie i nawet nie smakuje najlepiej. Szampon wegański o zapachu polnych stokrotek o zachodzie słońca- tiaaa...

 
                         






Jakby mało było atrakcji Martyna wyskoczyła jeszcze tym razem z aparatem. Dzięki, mało mam upokorzeń na co dzień. Kuba mnie polewa kombinując jak przy okazji i siebie nie polać, ta strzela głupie miny i pstryka foty a ja cierpię. Na złość właśnie i z premedytacją się nie uśmiechałem i non stop ruszałem, żeby jej żadna fota nie wyszła, niestety, za dobry mamy aparat.



Jedyny plus kąpieli jest taki, że po wytarciu ręcznikiem dostaje podgryzka na złagodzenie nerwów- działa!


13 maja 2013

Test 3 - lakier do włosów

Dzięki Martynie poznałem różne kobiece tajniki. W tym te dotyczące wizerunku.
Przede wszystkim poznałem samo słowo "wizerunek" choć osobiście wole "imidż", brzmi bardziej światowo.
To ona pokazała mi, jak dobierać dodatki i, że wyjątkowo uroczo prezentuje się w pasiastych koszulkach.
Bardzo lubię obserwować jak ona dba o siebie, jak się maluje, czesze i robi te wszystkie rzeczy w łazience.
Fajne jest to, że mogę ją też bezkarnie podglądac pod prysznicem jako, że jestem poza wszelkim podejrzeniem (Stefcik wie, jak się ustawić).
                                   
Sexy look a la Stefi
Ale do rzeczy. Od początku naszej znajomości szczególnie fascynowała mnie suszarka do włosów.
Martyna droczy się ze mną i dmucha mi ciepłym powietrzem na brzuszek- strasznie miłe uczucie!
Niestety po wysuszeniu fryzury zwykła utrwalać swoje loki lakierem. Czasami nie zdąrzę uskoczyć i dostaję się w chmurę tego ochydztwa. Drażniący pył wdziera się do moich nordrzy i rozrywa je ja bomba Hiroschime. Koszmar koszmarów. Na dodatek niemiłosiernie szczypie w oczy! Nie wiem do prawdy jak ona to znosi ale przyznać trzeba, że ma bidulka nerwy, żeby się tak maltretować co rano.
Ten zapach chodzi za mną uparcie, do łazienki nie zbliżam się wcześniej niż w południe.

Prosiłem, błagałem- Dziewczyno, nie truj tym spreyem atmosfery bo mi od tego oczy żółkną a ona nic. Wręcz rozbawiona się wydaje i woła Kubę żeby mu pokazać jak zabawnie krzywie ryj kiedy kicham. Rozczarowują mnie czasami ci moi współlokatorzy, ech...

PORADA WUJKA STEFANA: Dbanie o imidż bywa bolesne ale "cierp ciało jak chciało" być boskie


6 maja 2013

Pies w kinie

Wiecie, że blog roku 2013 porusza tematykę związku filmu i kina ?
Czy ktoś z was zastanawiał się nad związkiem psa i kina? To wydaje mi się o wiele ciekawszym zagadnieniem. Niedawno mój kumpel Ubud Pug opublikował na FB materiał, na którym ogląda film, którego bohaterem jest pies. Nie chcąc być gorszym ja również przyjrzałem się tematowi. Martyna podrzuciła mi kilka tytułów ale okazały się zbyt ambitne dla mnie. Było tam coś o dalmatyńczykach, o colie który nie mógł trafić do domu, o  olbrzymim bernardynie, wszystko kolorowe i radosne- nie mój styl. Jednak moim ulubionym okazał się film o bokserze- a jakże!

To raczej krótka forma, dynamiczny montaż, klasyczna muzyka z domieszką swingu, niewyszukane kostiumy, nienahalna scenografia. Zdecydowanie nie można powiedzieć, że film jest przegadany a jednak wiele życiowych prawd z niego płynie, oj wiele. Przede wszystkim jednak taka, że bokserowi nie należy się narzucać zaś jeśli zapragnie z tobą poobcować lepiej nie odmawiaj. Wie już o tym moja kumpela Jola z DogLife, która wyszła ze starcia ze mną z licznymi śladami śliny na płaszczu. Myślę, że Brock the boxer zasługuje na psiego Oskara.




Pociąg do kablówki miałem zawsze, zwłaszcza do pilota (zjadłem go). Kuba otworzył przede mną nowe możliwośi i teraz jestem też stałym widzem youtuba. Generalnie nowe media mnie kręcą. Czekam kiedy otworzą pierwsze kino dla psów. Najlepiej takie z generatorem zapachów i darmowymi próbkami kiełbasy na przykład. W zasadzie odkąd mam bloga i jestem na FB telewizja dużo mniej mnie pociaga. Kuba ostatnio próbował mnie jescze zainteresować jakąś stacją o zwierzętach ale go wyśmiałem (on chyba nie czytał wpisu "Wspomnienie weekendu" i nadal uważa, że National Geographic to stacja, która mnie kręci- fail!)

1 maja 2013

Majówka

Majówka, wreszcie można się wyrwać z chaty na dłużej.
Martyna i Kuba chcieli mnie wywieźć na wieś ale ja wolałem prywatny wypad do Monako.
Moczenie dupki w jakuzzi i rozmowy z innymi celebrytami o zachodzie słońca na jachcie to jest to!

Podstawowe składniki mojej wymarzonej majówki to: woda- najlepiej w jakuzzi, słońce- byle nie prosto w czy, miłe towarzystwo- akceptuje szczególnie towarzyszki w negliżu, kiełbasa. La Dolce Vita...