29 kwietnia 2014

Aktywator połysku

Akcja z natrętem, o której ostatnio była mowa zakończyła się sukcesem.
Co by nie narażać się na kolejne nieprzyjemności w postaci różnej maści robactwa M & K nabyli mi u weta 2 specyfiki. Jednym była tabletka, ohydna ogromna piguła , której daleko było do przysmaków, do jakich przywykłem. Wyplułem ją zatem kilka razy i obśliniłem na tyle, że nie było mowy aby nadawała się do konsumpcji. Zresztą i przed tym się nie nadawała. Już wolę mieć glichy w dupsku niż kaleczyć wysublimowane podniebienie takim syfem. Skoro ludziska kupują sobie tasiemce na Allegro to znaczy po krótce, że nie ma się czego bać.

Drugi specyfik był na kleszcze. Okazało się, że wcale nie różnił się jakością od piguły ale M. wmówiła mi, że to mega serum jakieś, aktywator połysku, hialuronowe mikro-kapsułki, zastrzyk młodości w kilku kroplach, unosi u nasady i ogólnie jestem tego wart.
Jako, że bywam próżny dałem się nabrać. Jak małe dziecko. Nastawiłem karku a Kuba smarował, wcierał, masował. Jak sobie to teraz przypominam to trochę mi nawet wstyd. Przebieranki, wianki, pedicury. Serum, maski, peelingi. Całe szczęście, że moi szanowni państwo wybywają na majówkę a mnie zrzucają na wieś. Kąpiele błotne, kupa za pazurami, tarzanko w zgniliźnie - słowem doprowadzę swój lanserski imidż do porządku, już niebawem - Radomsko! Here I come! i relacja z majówki coś czuje będzie z lekkim opóźnieniem...


4 kwietnia 2014

Natręt z piekła rodem

Celem odmłodzenia nieco bloga pobawiliśmy się trochę z M. szablonami i kolorkami (to co dziewczyny lubią najbardziej!) i oto jest- stary blog w nowej odsłonie. Treści nadal będą wysublimowane a zdjęcia ekstrawaganckie. Stefcik nadal będzie Królem Lansu a wy będziecie się zachwycać kolejnymi postami spod mojego pazura.

A propos nowości to 2 dni temu K. odkrył mojego nowego fana. Przyczepił się kolo jak rzep psiego ogona i nie chciał odpuścić. Jak wiadomo w tym domu monopol na nachalność mam ja i lepiej żeby tak pozostało. Dlatego K. musiał pozbyć się namola, który wczepił się za ucho. Dla mnie w sumie nie pierwszyzna- wszelkiej maści zwierzyna lgnie do mnie jak do Króla Lwa kiedy pędzę po lesie na Kalonce. Ten osobnik wydawał się wyjątkowo nachalny i unieszkodliwiliśmy go zanim zadomowił się na stałe.
Jako że M. panicznie lęka się pajęczaków i jest uczulona na roztocza - kleszczem  (patrz: definicja) zajął się K. Ale to jak się zajął! Prawdziwie po męsku podszedł do tematu. Rachu ciachu i po kliencie nie było śladu. Jeszcze na chwilę przed śmiercią moja nadworna paparazzo zdąrzyła zrobić mu zdjęcie, z bezpiecznej odległości oczywiście. Dla tych z Was, którzy nie wiedzą jak wygląda kleszcz to tak: