13 września 2013

Tester jakości

Że Stefcik to koneser to już wiecie z wcześniejszych wpisów. No ale co ja poradzę, że lubię. Najbardziej słodkości. Najbardziej z czekoladą. W zasadzie z czekoladą zjem nawet siano. Chociaż osobiście wolę naleśniki. Tak, naleśnik z czekoladą to jest to...i z boczkiem...i z parówką...i z ketchupem, no ewentualnie podlany żurkiem. Ale do rzeczy...



W wyniku szkolenia, o którym niedawno Wam opowiadałem K i M zmienili moje nawyki żywieniowe. Nie przełożyło się to niestety na jakość pokarmu ale odbiło na sposobie serwowania. Otóż zniknęła gdzieś moja miska i pojawiło się jakieś dizajnerskie ustrojstwo o wdzięcznej nazwie U.F.O. W skrócie wygląda to tak, że przed każdym kęsem muszę usiąść, zostać pogłaskany, wysłuchać, że "doooobry pies" i wtedy dostaje po ćwieć porcji żywieniowej. Sytuacja powtarza się kilka razy dziennie. Poza UFO jest tez gwizdek w schemacie: gwizdnięcie- jeden groszek-mlaskanie-gwizdnięcie-jeden groszek...i tak w koło macieju. Oszaleć można. Podobno ma mnie to nauczyc cierpliwości, oduczyć żebrania i "nakręcić" na jedzenie. A ja sie pytam-czy nie łatwiej byłoby podać Nutelle- ja jestem na nią nakręcony jeszcze zanim ją kupią! Poza tym żebranie jest integralną częścią mojej osobowości.
Ciekawe czy oni byli by tacy zadowoleni jakbym im zabrał talerze i wydzielał po ułamku kanapki za każde przysiądniecie i strzelenie słodkiej minki ? Szykuje zemstę...



9 września 2013

Na smyczy

Chwaliłem się Wam niedawno nową smyczą. 
Wprawdzie ostatnio ją z Kubą z lekka naderwaliśmy ale jako tako działa.
Obróżką nową piękną w odcieniach szkarłatu też już brylowałem na FB.
Niedawno, przy okazji szkolenia, pojawił się nowy sposób na spimpowanie Stefcika. Nazywa się obroża uzdowa i brzmi podobnie strasznie jak wygląda. Na szczęście póki co odstąpili od tego szatańskiego wynalazku, uff... Kolczatkę, o która ktoś z Was niedawno dopytywał tez już spaliliśmy.  

Ja za to znalazłem w kontrze nowe zastosowanie smyczy, które ciesz moje oczy niebywale.
Jak się Wam podoba? 


2 września 2013

na kocią łapę czyli jak żyć ?

Generalnie nie uznaje innych stworzeń poza ludźmi i psami a i to też nie zawsze toleruje.
W drodze wyjątku i po kilku długich tygodniach zaakceptowałem jeszcze prosiaki.
Tym bardziej dziwi mnie czemu Martyna ostatnio stwierdziła, że żyjemy na kocią łapę.
"Żyjemy" czyli, że ja też ?!? W głowie mi się to nie mieści, jak tak można i co to oznacza ?
Jako że nie doszedłem do satysfakcjonujących wniosków postanowiłem podsłuchiwać ich dalej w tym temacie i chyba już wiem co to znaczy.

Według moich obliczeń
na kocią łapę polega na:

- spaniu w soboty do południa
- przerwach na kawę
- oglądaniu tvki do północy
- jedzeniu frytek
- obgadywaniu znajomych
- podglądaniu sąsiadów
- obieraniu ziemniaków



...a jeśli to nie o to chodziło to przepraszam.