23 czerwca 2014

Sulejów welcome to - albo - co robić z psem nad zalewem


W miniony czwartek, od samego rana dało się zaobserwować dość znaczące anomalie domowego miru.
Po pierwsze M. nie poszła do pracy. Co może nie jest jeszcze tak szokujące bo czasami jej się to zdarza. Po drugie - i to mnie dużo bardziej zdumiało- K. tez nie pracował. To wzbudziło moją
czujność. Nastąpiły całuski, śniadanko i odpalamy sobie sniadaniówkę. A tam nius o zlocie katolików w Łowiczu, jakaś pielgrzymka czy coś, myślę sobie - będzie się działo, nie ma co. Wte M. wyciąga plecak, pakuje żarcie, K. przywdziewa klapki i sięga po kluczyki. O ho! Myślę sobie jedziemy na katolików! U hu! Będzie rzeź, krwawa łaźnia normalnie. Super. Przygotowałem się na tę okoliczność należycie - kij, nóż i gaśnica - wszystko może się przydać podczas krucjaty. Już oczami wyobraźni widziałem jak wpadam w rozjuszony tłum a członki latają na prawo i lewo.
Niestety, powód porannego poruszenia okazał się dużo mniej atrakcyjny niż mi się początkowo wydawało.
No ale dobra, wycieczka to wycieczka, w sumie żadną nie pogardzę. Celem wyprawy okazał się Zalew Sulejowski. Dla tych, spoza Centralnej śpieszę wytłumaczyć, że to takie sporawe bajoro godzinkę od Ldz, na które dzieciarnia się zjeżdża i wędkarze, także surferzy i właściciele łódek co by się polansować w kąpielówkach pod żaglami, opitolić kiełbę z grill i narobić syfu w lesie. Generalnie nie jest źle. Żeby zmylić natrętnych paparazzi, którzy jechali za nami do samego Tomaszowa rozłożyliśmy kocyk w szuwarach, z dala od cywilizacji i kanalizacji. Gdybyście chcieli odbyć podróż naszymi śladami oto kilka cennych porad:









1. Co zabrać ze sobą:
- podgryzki dla swojego psa
- paluszki i czekoladę, które twój pies ci wyżre
- kocyk, który twój pies będzie mógł uświnić błotem
- kombinezon z aluminium co by nie doznać uszczerbku na zdrowiu, kiedy twój pies znienacka po tobie przebiegnie
- szyszko odporne klapki
- okulary przeciwsłoneczne



2. Czego lepiej nie brać:
- nożyka do otwierania korespondencji
- lokówki
- zszywacza biurowego
- poziomicy laserowej















3. co można robić:

- wpadać do wody z szybkością odrzutowca
- łapać fale paszczą
- sikać do wody bez podnoszenia nogi
- przebiegać przez kocyk mokrymi łapami
- kopać w suchej glebie powodując małe tornada nad kocykiem
- polować na ćmuszki
- chlapać na wszystkich wodą
- zjadać szyszki a potem nimi rzygać na ściółkę leśna


4. czego lepiej nie robić:
- tonąć
- wszystkich powyższych chyba, że masz w nosie co sobie o tobie pomyślą






PS: Więcej słitaśnych fotek z tego wypadu znajdziecie na moim FB.

13 czerwca 2014

Oczekiwania vs rzeczywistość albo Jak zepsuć zdjęcie



Kilka dni temu na FB mogliście podziwiać moje zdjęcie z M (przy okazji dziękuję za lajki!). Zdjęcie nie udane nawet pomimo faktu, ze ja na nim jestem. Bo nie wiem czy wiecie ale ja generalnie nie lubię się fotografować w miejscach innych niż ścianka przy czerwonym dywanie. Za to M. ma mega parcie na szkło i czasami ją napadnie i sesje urządza. Siłą rzeczy choć bez entuzjazmu i K. w tym uczestniczy. Nie zawsze jednak jest we mnie chęć i ochota na takie wygłupy. Wtedy wychodzi z tego niezła kupa. Choć jak czasami przeglądam katalogi, które M. przynosi z Muzeum to w zasadzie myślę, że można by te nasze fuck upy spokojnie podciągną pod zdjęcia artystyczne. Poniżej kilka praktycznych porad jak popsuć zdjęcie (i przy okazji nastrój fotografa):

1. ruszaj się - ruch to podstawa w psuciu ujęcia ( efekt artystyczny "na zjawę" murowany)

2. zastygnij w ruchu dla niepoznaki a w chwili domykania się migawki obliż się (niby wszystko będzie ostre ale twarz wyda się jakaś taka niewyraźna)

3. pozuj gorszym profilem ( w moim przypadku to najtrudniejsze zadanie bo ciągle nie mogę się zdecydować który mam gorszy, jeśli w ogóle któryś)

4. nie współpracuj- kiedy każą siadać wstawaj, kiedy masz stać kręć się w kółko

Jest tylko jeden moment, w którym jestem w stanie zapozować nawet na uszach z kolią na ogonie - jest to ta magiczna chwila, w której M. ma w ręku podgryzka. Kojarzycie ten moment na chwilę przed zapadnięciem zmroku, na który wyczekują profesjonalni pstrykacze? Dla mnie to ten moment na chwilę przed wypadnięciem ciastka z jej dłoni. To właśnie wtedy powstają najlepsze moje zdjęcia.
A tak w ogóle to uważam, że jak fotograf jest porządny to z każdego modela wydobędzie czar i piękność, phi!  
Na dowód efektywności powyższych metod załączam kilka najfatalniejszych ujęć Stefcika czyli  
                                           GALERIĘ ZDJĘĆ Z  D**Y