4 kwietnia 2014

Natręt z piekła rodem

Celem odmłodzenia nieco bloga pobawiliśmy się trochę z M. szablonami i kolorkami (to co dziewczyny lubią najbardziej!) i oto jest- stary blog w nowej odsłonie. Treści nadal będą wysublimowane a zdjęcia ekstrawaganckie. Stefcik nadal będzie Królem Lansu a wy będziecie się zachwycać kolejnymi postami spod mojego pazura.

A propos nowości to 2 dni temu K. odkrył mojego nowego fana. Przyczepił się kolo jak rzep psiego ogona i nie chciał odpuścić. Jak wiadomo w tym domu monopol na nachalność mam ja i lepiej żeby tak pozostało. Dlatego K. musiał pozbyć się namola, który wczepił się za ucho. Dla mnie w sumie nie pierwszyzna- wszelkiej maści zwierzyna lgnie do mnie jak do Króla Lwa kiedy pędzę po lesie na Kalonce. Ten osobnik wydawał się wyjątkowo nachalny i unieszkodliwiliśmy go zanim zadomowił się na stałe.
Jako że M. panicznie lęka się pajęczaków i jest uczulona na roztocza - kleszczem  (patrz: definicja) zajął się K. Ale to jak się zajął! Prawdziwie po męsku podszedł do tematu. Rachu ciachu i po kliencie nie było śladu. Jeszcze na chwilę przed śmiercią moja nadworna paparazzo zdąrzyła zrobić mu zdjęcie, z bezpiecznej odległości oczywiście. Dla tych z Was, którzy nie wiedzą jak wygląda kleszcz to tak:




Stefcikowi będzie miło, jeśli skomentujesz nie skrytykujesz.