
A my standardowo- szorty, puchówka i adiki i wio!
Oczywiście z psami nie wpuszczali ale Kuba ściemnił, że ja tak w zasadzie to jestem bardzo brzydkim dzieckiem z hirsutyzmem i po udarze. Ochroniarz miękka dupa wiec weszliśmy sobie bez problemów. Zaczęliśmy nonszalancko od samej góry- piętro nr. 4- M.prawie umarła z zadyszki ale jakoś się doczłapaliśmy. Pierwszy nasz łup- cukierki przy stoisku z klamkami- trochę nie widziałem związku ale były pyszne. W ogóle tematem przewodnim tej edycji było jedzonko.
Nawet było kilku kucharzy i pichcenie live ale do degustacji nie dotrwaliśmy. Polak jak to Polak ustawił się w kilometrowej kolejce do wyszynku a my spasowaliśmy i w drodze powrotnej na chatę zaliczyliśmy szybki szoping w Biedronce. Z dizajnem nie miało to nic wspólnego ale kolacja z tego wyszła pyszna. Wracając do festiwalu- wytypowaliśmy naszego faworyta- wszyscy byliśmy zgodni, że najlepszym projektem by uchwyt do plazmy w kształcie Maryjki- daliśmy lajka i zdjęcie prezentujemy. Generalnie rzecz biorąc mało było psich gadżetów więc wyszliśmy nieco rozczarowani. Ja z dizajnu i tak najbardziej lubię moja miskę (pełną!)...
SUBIEKTYWNY WYBÓR HITÓW WYSTAWY