18 marca 2013

Jak zostałem Laureatem

Dwa tygodnie temu...
Śpie sobie drzemie, suczki przez płot skaczące liczę a tu nagle armagedon.
Martyna się na mnie rzuca, tarmosi, piszczy coś, krzyczy.
O co kaman? Stało się co? Hacjendę nam zalało czy jak?
No szok taki, że się ogarnąć dłuższą chwilę nie mogłem i pytam się co takiego ważnego i ekscytującego żeby psa ze snu wyrywać?!?
No ale honor zwróciłem jak prawdę poznałem.
Otóż Martyna zgłosiła moje zdjęcie na konkurs i ja ten konkurs wygrałem! Ja Stefan wygrałem konkurs!
Nie wiem w zasadzie kto w większym szoku był- ja czy Kuba bo on to totalnie w moją wygraną nie wierzył.
Mówił, że konkursy to są ustawione, że się na tym zna i żeby nam przykro z Martyną nie było jak się sprawa rypnie. No i mu los taką figę pokazał! Co tam figę, faka najnormalniejszego.
No i od tego czasu dumną ksywę "laureata" noszę.
Hiszpańska seniorita


Jak mi tę fotę strzelała, w Ostatki, to mnie kurwica strzelała no bo kto to widział, że pies i to bokser a nie jakiś pinczer czy inny jork w żabotach i koralach popitalał ale taką radochę dziewczyna z tego miała, że żal mi było jej tę zabawę psuć. Widać czasem warto z siebie wała zrobić dla wyższego celu.
W ramach dziękczynienia kiełbachę dostałem, krakowską zwyczajną choć przyznać muszę, że smak to raczej nad zwyczajny miała. No i gitara.

Stefcikowi będzie miło, jeśli skomentujesz nie skrytykujesz.