7 kwietnia 2013

"psy" vs pies czyli rzecz o mandacie

Jest taka grupa ludzi, na która nie wiedzieć czemu Kuba mówi "psy". To ma być chyba obraźliwe ale nie czaję czemu bo przecież psy generalnie lubi. Te "psy" mają budę niedaleko mojego mieszkania, własciwie tuż za rogiem. Często ich widzimy na spacerach, chadzają co najmniej prami czyli tak jak i my. Wyczuam jednak pewną nerwowość ze strony zarówno K. jak i M. kiedy oni są w pobliżu.
Kilka dni temu miała miejsce taka oto sytuacja.

Wychodzimy jak co rano z Kuba bo mnie juz pęcherz ciśnie niemiłosiernie.
Wypadam z klatki, puszczam szczoszka a tu jak spod ziemi niebieskie uniformy wyrastają i zaczynają z K. dyskutowac. Pytają się nas czy mamy woreczek na kupy. Ja w brecht bo kto to widział takie zwyczaje! W Zgierzu by nikomu do głowy nie przyszlo żeby psia kupę do worka zgarniać i nosić z sobą ! A tu,w wielkim mieście wielki absurd. No więc woreczka, siateczki, reklamowki ani nawet naparstka na kupą  nie posiadaliśmy. Jednak nie tylko o to im szlo jak sią okazało. Zarzut generalnie był taki, że nie mam kagańca a ponoć mieć powinienem. Ponoć jestem na jakiejś liście krwiożerczych bestii. No pierwsze słyszę panowie ale ok, Wroarrrr. Widzę, że Kuba pięści zaciska to postanowiłem rozładowac atmosferę i zaczynam stroić słodkie minki i liżę gościa po paskudnej zmarźnietej łapie a ten nic. Pozę na zimna dziwkę przyjął i "dokumenciki prosze". Co jest do diaska ?!? Kuba dowodu przy sobie nie miał bo kto normalny dokumenty na spacer zabiera ale im dane dyktuje a ci przez taki wielki oldschoolowy telefon dalej podają.



Wtedy rzeczy się wydarzyła, która dała mi odczuć, że moje nowe sąsiedztwo jednak jest w dechę!
W jednej, drugiej, trzeciej bramy gity wyskakują, z psami o wiele bardziej bestialskimi niż ja i nadają tym umundorwanym w niewybrednych słowach. Jeszcze jakas staruszka się dołaczyła co słownictwo najbardziej siermiężne miała i zagadują, krzyczą, szaleństwo jakieś. A pośrodku tej rozpierduchy ja i mój Kuba- duma mnie rozpierała! Już tylko czekałem aż błekitny TVNu nadleci ale niestety nie.

No i nie wdając się w szczegóły mandat dostaliśmy na 50 PLNów za brak kagańca i obrazę "psów".
Mandat to chyba coś fajnego bo Kuba uśmiechnięty Martynie w domu już relację zdał z naszej akcji.
Podsumowując- kagańca nie mam nadal i raczej się nie zapowiada zebym miał mieć a sąsiadow na dzielni mam superowych :) Elo ziomki!

Stefcikowi będzie miło, jeśli skomentujesz nie skrytykujesz.