Nie ma co ukrywać- jestem obibokiem, leniem patentowanym.
Jednakże w moich żyłach płynie krew czempiona, pardon- czempionki raczej.
Babcia Aldona- ostoja rodu, matka mojej matki, krew z krwi i takie tam.
 |
Babcia Aldona we własnej osobie |
Okrutny los sprawił, że babki nie było mi dane poznać. Matkę też jak przez mgłę pamiętam bo w ciemnej piwnicy mnie powiła. Na całe szczęście Kuba dokopał się do mojego drzewa genealogicznego i cóż się okazało! Babcia Aldona, matka matki, krew z krwi, kłaki z nosa- była rasową damą, poważaną w towarzystwie medalistką. Jak na siebie patrzę to na prawdę ciężko mi w to uwierzyć bo jak na Stefcika przystało w przeważającej mierze swoje życie przesypiam. Nawet na
Paraolimpiadę się nie nadawałem- tylko kanapa i tvka na zmianę z balkonem a tu takie odkrycie!
W hołdzie babci Aldonie dedykuje jej ten wpis.
Poniżej prezentuję kilka zdjęć, które cudem jakimś się uchowały.
 |
Aldona, lat 5, od dzieciństwa ciągnęło ją do sportu |
 |
Aldona z koleżankami w Rewalu (w środku) |
 |
Aldona w Sopocie z dziećmi (po prawo moja mama) |
 |
Karnawał 1924, babcia Aldona i dziadek Stefan - ten to dopiero był kawalarz |