Że Stefcik to koneser to już wiecie z wcześniejszych wpisów.
No ale co ja poradzę, że lubię. Najbardziej słodkości. Najbardziej z
czekoladą. W zasadzie z czekoladą zjem nawet siano. Chociaż osobiście
wolę naleśniki. Tak, naleśnik z czekoladą to jest to...i z boczkiem...i z parówką...i z ketchupem, no ewentualnie podlany żurkiem. Ale do rzeczy...
W wyniku szkolenia, o którym niedawno Wam opowiadałem K i M zmienili moje nawyki żywieniowe. Nie przełożyło się to niestety na jakość pokarmu ale odbiło na sposobie serwowania. Otóż zniknęła gdzieś moja miska i pojawiło się jakieś dizajnerskie ustrojstwo o wdzięcznej nazwie U.F.O. W skrócie wygląda to tak, że przed każdym kęsem muszę usiąść, zostać pogłaskany, wysłuchać, że "doooobry pies" i wtedy dostaje po ćwieć porcji żywieniowej. Sytuacja powtarza się kilka razy dziennie. Poza UFO jest tez gwizdek w schemacie: gwizdnięcie- jeden groszek-mlaskanie-gwizdnięcie-jeden groszek...i tak w koło macieju. Oszaleć można. Podobno ma mnie to nauczyc cierpliwości, oduczyć żebrania i "nakręcić" na jedzenie. A ja sie pytam-czy nie łatwiej byłoby podać Nutelle- ja jestem na nią nakręcony jeszcze zanim ją kupią! Poza tym żebranie jest integralną częścią mojej osobowości.
Ciekawe czy oni byli by tacy zadowoleni jakbym im zabrał talerze i wydzielał po ułamku kanapki za każde przysiądniecie i strzelenie słodkiej minki ? Szykuje zemstę...
Jeju, jakiż jesteś śliczny! Szkolenie dobra rzecz, bez paniki :)
OdpowiedzUsuń