21 lipca 2014

# red carpet


Po wywiadzie jakiego (prawie) udzieliłem stacji TVN moje parcie na szkło nie słabnie. Wręcz przeciwnie, rozjuszyło mnie to na maksa. Słucham sobie hitów Frankie Goes to Hollywood i nieustannie szukam sposobności jakby się tu wkręcić do mediów. Póki co, jedyne szkło z jakim mam do czynienia do aparat M. ale czuje, że to nie to, to za mało. Żal przecież patrzeć jak taki talent się marnuje co nie?  Trwa to już trochę i przyznam, że miałem krótką chwilę zwątpienia. Próbowałem nawet przerzucić się na światek artystyczny. Relacje z próby wdarcia się do muzeum czytaliście już pewnie. Jednakże po tym, jak zostałem tam potraktowany widzę, ze ci wszyscy artyści to są o kant d**y rozbić i bohema z plakatówkami nie jest dla mnie. Niedawno moja kumpela Dorota (najnormalniejsza chyba osoba w tym całym przybytku) podesłała mi link do castingu "Ukrytej prawdy". I to bym strzał w dziesiątkę! Znam tę produkcję od podszewki gdyż M. i K. miażdżą ten serial co dzień w porze obiadowej. Nic przecież tak nie poprawia trawienia jak słychanie o ludzkich dramatach. Wystroiłem się zatem jak stróż w Boże Ciało i poszedłem opromienić ich swoim blskiem. W sumie było mi obojętne jaką role dostanę - byłem gotów zagrać niewiernego kochanka, głodzoną ciotkę, barona pieczarkowego czy noworodka z hirsutyzmem - byle by zaistnieć! Niestety, ekipa castingowa okazał się być wysoce niekompetentną stwierdzając, że nadaje się co najwyżej do głaskania. Banda gamoni. . Głaskanie to macanie, a czy ja do pornola się zgłosiłem?!? Wyszedłem stamtąd co najmniej tak ostentacyjnie jak wszedłem i z prawdziwie gwiazdorskim fochem.

Nie zraziło mnie to jednak bo swą wartość znam i wiem, że się nadaje. Nadaję się co najmniej do śniadaniówki a tym bardziej do serialu. Siedzę teraz i śledzę ogłoszenia, szukam kolejnych drzwi, które by się chciały przede mną otworzyć. Mieszkam w końcu w mieście Filmówki, a co więcej od tejże rzut beretem. Postanowiłem, że daje sobie rok, jeśli w tym czasie nikt nie pozna się na moim talencie wyprowadzam się do Stolycy! Już to zapowiedziałem K. a ten popukał się tylko w czoło stwierdzajac, że w Warszawce takich jak ja na pęczki a poza tym korki i śmierdzi ale co on tam wie! Jak kocha to się poświęci.

Póki co, wspomniana wyżej Dorotka, która chyba jest jakąś sławną producentką, wpisała nas z M. na listę statystów do Kulturanka. Takiej niszowej produkcji ale za to w technikolorze. Czekamy z niecierpliwością na telefon z wytwórni.
A potem to już tylko - Hollywood here I come!




Stefcikowi będzie miło, jeśli skomentujesz nie skrytykujesz.